15. Kupienie domu i wynajęcie karczmy

„Sto tysięcy kary dla tego, kto się wycofa”
Rok 1849 obfitował w trudności i nie przyniósł żadnych owoców. Kosztował mnie wiele trudu i olbrzymich poświęceń, ale przygotował grunt pod rok 1850, mniej burzliwy i zakończony o wiele lepszymi rezultatami.
Zacznijmy od domu Pinardiego. Ci, którzy stracili w nim mieszkanie, nie mogli się z tym pogodzić. Rozpowiadali:
- Był to dom wypoczynku i wesołości, a teraz popatrzcie! Wpadł w ręce księdza, i to na dodatek zupełnie nietolerancyjnego!
Pinardiemu zaproponowano czynsz dwukrotnie przewyższający to, co ja mu dawałem. Ale to był porządny człowiek i nie chciał zarabiać, oddając dom w niepewne ręce. Wielokrotnie proponował mi kupno całości, by wreszcie skończyć z całą tą sprawą, ale żądał zbyt wysokiej ceny: osiemdziesiąt tysięcy za budynek, który wart był jedną trzecią. Jednak Bóg często uwidacznia, że to On jest panem ludzkich serc. Oto bowiem, co się zdarzyło.
Którejś niedzieli, gdy ks. Borel wygłaszał kazanie, stałem w bramie, by nie wpuszczać nikogo, kto by chciał przeszkadzać. Nadszedł pan Pinardi.
- Halo! - wykrzyknął żartobliwym tonem - ks. Bosko musi kupić mój dom.
- Halo! - odparłem tym samym tonem. - Kupię go, jeśli pan Pinardi odda mi go za jego cenę.
- Oddam za tyle, ile jest wart.
- To znaczy, za ile?
- Już tyle razy księdzu mówiłem.
- Takiej sumy nie zapłacę.
- Dlaczego?
- Bo jest wygórowana. Ale nie chciałbym obrazić pana, składając o wiele niższą ofertę.
- Niech ksiądz powie swoją cenę.
- Ale sprzeda mi pan ten dom za tyle, ile jest wart?
- Niech ksiądz poda sumę.
- Nasz wspólny znajomy oszacował dom i zapewnił mnie, że w obecnym stanie wart jest dwadzieścia sześć do dwudziestu ośmiu tysięcy lirów, a ja, żeby wreszcie z tym skończyć, daję panu trzydzieści tysięcy.
- A dołoży jeszcze ksiądz na broszkę dla mojej żony pięćset lirów.
- Zgoda.
- Zapłaci ksiądz gotówką?
- Gotówką.
- Kiedy sporządzimy umowę?
- Kiedy pan chce.
- Za dwa tygodnie, z jednorazową wypłatą?
- Jak pan sobie życzy.
- Sto tysięcy kary dla tego, kto się wycofa!
- W porządku.
- Samą sprawę ubiliśmy więc w pięć minut, ale skąd wziąć w ciągu dwóch tygodni trzydzieści tysięcy lirów? Opatrzność nam dopomogła. Tego samego wieczoru (co było zupełnie niezwykłe, biorąc pod uwagę, że był to dzień świąteczny) odwiedził mnie ks. Cafasso i powiedział, że pewna pobożna dama, hrabina Casazza-Riccardi, przekazała mu dla mnie dziesięć tysięcy lirów, bym wydał je na to, co uznam za najlepsze dla wiary.

Następnego dnia przybył zakonnik od O. Rosminiego, który przyjechał do Turynu z dwudziestoma tysiącami lirów. Poprosił mnie o radę, na co je przeznaczyć, a ja zaproponowałem mu, by mi je pożyczył na procent (4 %), co pozwoli mi zapłacić za dom Pinardiego. W ten sposób miałem już całą sumę. Koszty, wysokości trzech tysięcy lirów pokrył kawaler Cotta, w którego banku podpisywaliśmy tak upragnioną dla nas umowę.

Karczma wesołych kompanów
Po kupieniu domu Pinardiego zacząłem się zastanawiać nad tzw. ogródkiem. Była to karczma, w której co niedzielę zbierała się spora kompania. W ciągu dnia rozbrzmiewały w niej na przemian podtrzymujące nastrój tony organków, fujarki, klarnetu, skrzypiec, gitary, basu i kontrabasu. Często grajkowie spotykali się wszyscy razem i wtedy urządzali coś w rodzaju koncertu, któremu wtórowały głosy podchmielonych gości.

Budynek, w którym znajdowała się karczma, dom Bellezzy, oddzielał od naszego ogródka tylko murek, tak więc wrzaski, muzyka i odgłos tłuczonego szkła w ogródku przeszkadzał często, a nawet zagłuszał śpiew naszego chórku. Poza tym przed domem Pinardiego wciąż kręcili się goście z karczmy, łatwo więc wyobrazić sobie, jak to nam przeszkadzało i na jakie niebezpieczeństwa narażało naszych chłopców.

Chcąc rozwiązać ten problem, próbowałem kupić dom, ale mi się to nie udało, zaproponowałem więc, że go wynajmę. Właścicielka domu nawet się zgodziła, ale właścicielka karczmy nie i domagała się nader słonego odstępnego. Wtedy powiedziałem, że przejmę karczmę, zapłacę czynsz, kupię stoły, ławy, krzesła, szynk, wyposażenie piwnicy i kuchni.

Musiałem za wszystko bardzo drogo zapłacić, ale dzięki temu mogłem wreszcie zamknąć tę podłą karczmę i przeznaczyć lokal na zupełnie inny cel. Uzdrowienie tego cieszącego się złą sławą terenu postępowało do przodu.

1 komentarz: