11. Rok 1849. Trzydzieści trzy liry dla Piusa IX

Oratorium przyjmuje zdezorientowanych seminarzystów
Trudno będzie zapomnieć ten rok. Rozpoczęta w poprzednim roku wojna Piemontu z Austrią postawiła całe życie do góry nogami. Zawieszono działalność szkół publicznych, a seminaria, zwłaszcza w Turynie i w Chieri zamknięto, a pomieszczenia oddano wojsku.
W wyniku tego seminarzyści z naszej diecezji zostali bez dachu nad głową i bez nauczycieli.
Ponieważ trzeba to było jakoś rozwiązać, wynająłem cały dom Pinardiego. Nie było to wiele, ale w tych smutnych chwilach nie mogłem zrobić więcej. Dysponując całym budynkiem, mogłem zwielokrotnić ilość klas, powiększyć kościół i teren do zabaw oraz zwiększyć liczbę chłopców mieszkających u nas na stałe do trzydziestu.
W pierwszym jednak rzędzie miałem na celu możliwość ulokowania kleryków z diecezji. Osiągnąłem to i można powiedzieć, że przez prawie dwadzieścia lat dom Oratorium funkcjonował jako diecezjalne Seminarium.
Kiedy poprosiłem Pinardiego o wynajęcie mi całego domu, lokatorzy podnieśli gwałtowny protest. Zaczęli grozić mnie, matce, a nawet Pinardiemu. Kosztowało mnie to wiele pieniędzy, ale wreszcie dostałem do dyspozycji cały budynek. I tak, to cieszące się złą sławą miejsce, które przez dwadzieścia lat było siedzibą grzechu i występku, stało się naszą własnością. Dysponowałem całym terenem, na którym obecnie jest podwórko i dom za kościołem Matki Bożej Wspomożycielki.

Składka dla Papieża
Pod koniec 1848 roku wypadki polityczne zmusiły Piusa IX do ucieczki z Rzymu i schronienia się w Gaecie. Ten wielki Papież wielokrotnie okazywał nam swą dobroć i sympatię. Gdy rozeszła się wieść, że w Gaecie Papież znajduje się w kłopotach finansowych, w Turynie zorganizowano składkę, nazwaną Groszem św. Piotra.
Komisja złożona z kanonika Franciszka Valinotti i markiza Gustawa Cavoura przybyła do Oratorium, by prosić nas o przyłączenie się do tej akcji. Zebraliśmy wśród chłopców trzydzieści trzy liry. Była to śmieszna suma, ale razem z nią wysłaliśmy Papieżowi list z życzeniami, który sprawił mu wielką przyjemność. Wyraził ją w liście zaadresowanym do kardynała Antonucci, ówczesnego Nuncjusza w Turynie i późniejszego Arcybiskupa Ancony. W liście tym Papież prosił kardynała o przekazanie nam, że bardzo wzruszył go nasz dar, a jeszcze bardziej towarzyszące mu słowa. By się nam odwdzięczyć, przesłał nam swe papieskie błogosławieństwo i paczkę z siedmiuset dwudziestoma różańcami, które uroczyście rozdaliśmy chłopcom 20 lipca 1850 roku (patrz książeczka wydana z tej okazji i artykuły w różnych gazetach).

Trzecie Oratorium
Młodzieży, która tłumnie przychodziła do Oratorium na Valdocco i do św. Alojzego, było coraz więcej. Trzeba więc było zorganizować trzecie z kolei Oratorium, pod wezwaniem Anioła Stróża, na przedmieściu Vanchiglia, niedaleko od miejsca, gdzie potem markiza Barolo kazała wznieść kościół św. Julii.
Poprzednio istniało tam już Oratorium, założone przed laty przez ks. Jana Cocchi, które stawiało sobie mniej więcej te same cele, co Oratorium na Valdocco. Ale wiedziony miłością do Ojczyzny ks. Cocchi uznał za stosowne nauczyć młodzież posługiwania się bronią i na ich czele pomaszerował na wojnę przeciw Austriakom.
Jego Oratorium zionęło pustką przez cały rok, a potem myśmy je wynajęli. Kierownictwo objął nieodżałowanej pamięci ks. Jan Vola. Oratorium to działało aż do roku 1871, kiedy to przeniesiono je do kościoła parafialnego. Markiza Barolo zostawiła zapis na rzecz Oratorium.

Pierwszy kleryk z Oratorium
Do Oratorium na Valdocco przybyła w tym czasie komisja poselska, która na polecenie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych miała przyjrzeć się naszej pracy. Jej członkowie odnieśli się przyjaźnie i uprzejmie do wszystkiego i do wszystkich. Do Izby Poselskiej wystosowali potem sprawozdanie, które wzbudziło długą i ożywioną dyskusję, przytoczoną w Gazecie Piemonckiej z 29 marca 1850 roku. Po tej wizycie Izba Poselska przyznała nam zapomogę w wysokości trzystu lirów, a Urban Rattazzi, ówczesny Minister Spraw Wewnętrznych, przyznał nam dwa tysiące lirów.
Pod koniec października tegoż roku doczekałem się pociechy - jeden z moich wychowanków przywdział szaty kleryka. Nazywał się Ascanio Savio i został później dyrektorem Schroniska. Był to pierwszy kleryk z Oratorium.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz